Witaj!



Witaj! Na tym blogu znajdziesz moje opowiadanie (trochę fantasy, trochę przygodowe, trochę romans) - jest już skończone! Z prawej strony jest lista wszystkich rozdziałów. Zapraszam do czytania!!! :)


niedziela, 8 lipca 2012

Rozdział 11


          Słońce powolutku zaczynało się zniżać. Trójka przybyszów opuściła miasto południowym wyjściem, którym była wielka dziura w kamiennym murze. Kawałek dalej, za drzewami, znaleźli czekającą spokojnie Sun. Dell pośpiesznie przywiązał do jej pasa tobołki i wsiadł na jej grzbiet, za nim Asako i Nelion. Ruszyli pędem drogą, aż dotarli do rozwidlenia.
- Prawo czy lewo? - spytał zirytowany Kruk.
- Lewo - odpowiedziała Asako.
- A więc prawo - mruknął pod nosem jej brat i wypadli na zakręt. Sun biegła szybciej, niż zwykle, tak, jakby wiedziała, że to, za czym goni, jest czymś ważnym.
Dostrzegli kogoś na drodze. To był Thion jadący powoli na Reshu. Bardzo się ucieszył na ich widok, czego nie można było powiedzieć o Dellu.
- Znowu się spotykamy - Thion uśmiechnął się szeroko.
- Nie mamy czasu - bąknął Kruk - szukamy jakiegoś Mathiasa - przewrócił oczami z niecierpliwością.
Łucznik wybuchnął szczerym śmiechem: - Mathiasa? A do czego on jest wam potrzebny?
- Znasz go?  - spytała Asako.
- Pewnie. Minąłem go na rozdrożu. Jechał w drugą stronę - odparł Thion, a Assassinka rzuciła znaczące spojrzenie bratu.
- Dzięki - Nelion uśmiechnęła się.
- To ruszamy z powrotem - Dell zawrócił wilczycę.
- Czekajcie! - Thion zsiadł z Resha i przywołał Asako ruchem ręki.
Dziewczyna zawahała się chwilę, ale zsiadła i podeszła. Usłyszała zza pleców głos brata: - Nie mamy na to czasu....
Thion odszedł z Asako parę kroków dalej, wyjął coś ze swojej torby i włożył to w dłoń dziewczyny. Był to mały, fioletowo złoty motylek, zrobiony z jakiejś zastygłej, lekkiej masy.
- Jeżeli kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy, albo po prostu będziesz chciała z kimś pogadać, to weź to w dłonie i wypowiedz moje imię - Thion pocałował Asako delikatnie w policzek, a ona stała zszokowana i zawstydzona wpatrując się w podarunek.
- Asako!!!! - ryknął Dell, którego cierpliwość właśnie się skończyła.
- Dziękuję - dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie, lecz szczerze i zawróciła szybkim krokiem do wilczycy, a Thion stał chwilę na drodze patrząc, jak się oddalają.
Dotarli do rozwidlenia i pognali prosto. Drzewa szybko ich mijały, lekki popołudniowy wietrzyk  owiewał im twarze.
W głowie Asako panował harmider. Nie umiała się skupić na misji znalezienia Mathiasa, kimkolwiek by on nie był. Jej myśli były skoncentrowane wokół miękkich, delikatnych ust Thiona muskających jej policzek. Nigdy przedtem nie doświadczyła czegoś takiego. Przez tamtą krótką chwilę poczuła też jego zapach. Kojarzył jej się z żywicą i wonią ziemi, która oddycha po obfitej ulewie.
Nie umiała określić swoich uczuć. Jako Assassinka została nauczona by utrzymywać dystans, zarówno fizyczny jak i emocjonalny, między nią a innymi. Było to coś, co musiała przyjąć mieszkając w wiosce, mimo swojej chęci życia jak normalni ludzie. Teraz już wiedziała, że Dell miał rację. Urodziła się jako Assassinka i nie da się tego całkiem zmienić. Wioski już nie ma. Ani jej mieszkańców. Ale to za mało, Asako nie została nauczona jak kochać. Poza tym nie była pewna, czy ktoś taki jak Thion byłby dla niej odpowiednim partnerem, zresztą nie zdążyła go nawet dobrze poznać.
Teraz został jej tylko ten motylek, którego trzymała w dłoniach. Był malutki, lekki. Zaczepiła go sobie o pasek w spódniczce, tuż obok swojego sztyletu z wilkiem na rękojeści. Wzięła głęboki oddech i wyjrzała za ramię brata.
Dopadli mężczyznę jadącego na kasztanowym, niskim, krępym koniu. Mężczyzna siedział na nim okrakiem, wyprostowany, z torbą na plecach.
- To ty jesteś Mathias? - zapytał bez ogródek Dell zagradzając mu drogę.
Nowonapotkany  z podziwem przyjrzał się wilczycy, a dopiero potem skierował wzrok na Kruka.
- Tak. - wyszczerzył zęby. Był dorosłym mężczyzną, na oko liczył sobie około trzydziestu wiosen. Miał długie, rzadkie, spłowiałe blond włosy związane w kucyk, bardzo jasne oczy i śniadą cerę. Ubrany był w w białą, ozdobioną perełkami koszulę, ciemnoszary płaszcz z kołnierzem i bufiaste, czarne spodnie. Jego buty, brązowe, skórzane, były na wysokiej, grubej podeszwie, co dawało mu parę dodatkowych centymetrów wzrostu.
- Macie do mnie jakiś interes? Czy od razu mnie zabijecie? - spytał patrząc ze strachem na Della.
- Daj mi chwilę na zastanowienie - odparł groźnie Kruk i zeskoczył z Sun.
- Piękny wilk. Jest na sprzedaż?
- Nie.
- A więc chyba nie mamy czym handlować - zakpił Mathias podnosząc hardo głowę. - A szkoda, rzadko widuje się takie zwierzęta. Może jednak zmienisz zdanie? Zrobimy dobry interes - Zeskoczył ze swojego konia.
Dell zignorował propozycję. Nelion i Asako przyglądały się wszystkiemu w milczeniu, a koń parskał niepewnie zerkając z przerażeniem na wielką wilczycę.
- Daeva sprzedała ci dzisiaj magiczny sznur. Co za niego chcesz?
Mathias zastanowił się chwilę.
- Nie wyglądacie mi na bogaczy. Prędzej na złodziei albo buntowników. Co możecie mi zaproponować?
- Cokolwiek. Oprócz wilczycy - odparł Dell powstrzymując napad gniewu spowodowany obrazą.
Mathias zmrużył oczy i wlepił wzrok w dziewczyny. Z jego twarzy nie schodził głupi, cwany uśmieszek.
- Dostaniecie sznur. Za jedną noc spędzoną z którąś z was.
Nelion zrobiła się czerwona na twarzy, zachwiała się i omal nie spadła z wilczycy, a Asako wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Kiedy do Della dotarł sens tych słów, rzucił się na Mathiasa chwytając go za kołnierz. Zbliżył swoją twarz do jego twarzy, tak, że prawie dotknęli się czubkami nosów. Z jego oczu niemalże błyskały pioruny wściekłości.
- Za kogo ty się uważasz?! Odszczekaj to!
Mathias miał dalej taki sam wyraz twarzy, choć w jego oczach migotał już cień strachu.
- Zaraz oberwiesz tam, gdzie boli najbardziej, i odechce ci się robienia interesów!  Nigdy więcej żadna dziewczyna na ciebie już nie spojrzy, sukinsynu! - Della rozpierała energia, którą chciał wyładować puszczając w ruch pięści.Zdawało się, że w tej chwili nikt nie byłby w stanie go powstrzymać, jednak znieruchomiał nagle.
Ja się zgadzam - usłyszał głos zza swoich pleców.
Kruk zwolnił uścisk gniotący płaszcz Mathiasa i odwrócił się, biały jak kreda, myśląc, że to jakiś nieśmieszny żart.
Jednak mina Asako była całkowicie poważna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz