Witaj!



Witaj! Na tym blogu znajdziesz moje opowiadanie (trochę fantasy, trochę przygodowe, trochę romans) - jest już skończone! Z prawej strony jest lista wszystkich rozdziałów. Zapraszam do czytania!!! :)


niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 2

 [ MUZYKA ]      


         Noc była mroźna i pełna najróżniejszych odgłosów, zaczynając od chrzęstów i pomruków, kończąc na pohukiwaniach i żałosnych ostatnich okrzykach i piskach tuż przed złapaniem przez oprawcę. Asako zmarzła na kość i zesztywniała, stercząc na gałęzi. Nie mogła zasnąć, wpadała w pół sen, lecz zaraz się budziła. Bała się, że straci równowagę, spadnie z drzewa i się połamie. Wstające słońce było wybawieniem. Zeszła z trudem z drzewa i postanowiła, że na następną noc musi znaleźć sobie lepsze posłanie. Jej mięśnie były tak zesztywniałe, że o mało nie przewróciła się stawiając pierwszy krok. Widocznie lekko się zaziębiła, bo zaczęła kaszleć. Próbowała rozruszać kończyny z marnym skutkiem. Nic jednak nie mogło zepsuć jej humoru tego dnia. Pierwszego dnia wolności.
          Ciemność ustąpiła miejsca światłu, odgłosy nocy ucichły. Asako wsadziła sobie do ust dwa kawałki suszonego mięsa i wolno je żując ruszyła przed siebie. Wiedziała, że nie powinna zatrzymywać się długo w jednym miejscu. W zakątku jej głowy słyszała głos ostrzegający przed ewentualnym pościgiem za nią. Z jednej strony Assassinowie mogli zignorować jej odejście lub wręcz się z niego ucieszyć, z drugiej jednak strony byłoby to niecodzienne, aby jej matka dała za wygraną i pozwoliła jej bezkarnie odejść.
          Przyspieszyła kroku. Mijając z gracją gęsto rozstawione drzewa próbowała czerpać jak najwięcej przyjemności z marszu i mimo wszystko rozglądać się w około wodząc wzrokiem za ptakami. Przypomniało jej to o chwilach spędzonych z Kaye, jednak tu, w lesie liściastym, ptaków było znacznie więcej. Mieszkały tu też takie, których nigdy wcześniej nie widziała. Świergotały na swój sposób tworząc melodie powtarzane przez kolejne ptaki lub pojedyncze dłuższe nuty.
         Dźwiękiem, który wyróżniał się, było chrupanie. Zainteresowana Asako rozgarnęła gęste krzaki by znaleźć źródło dźwięku.
          Między drzewami coś stało. To coś sięgało dwóch metrów. Bez wątpienia demon. Nie miał żadnego ubrania, był nagi. Biała jak kreda skóra zwisała na nim tworząc fałdy. Demon miał szerokie barki i bardzo długie, umięśnione ramiona. Na małej, łysej główce osadzone było jedno, nieproporcjonalnie duże oko. Nos był mały i wklęsły. Usta rozwarte szeroko z szeregiem małych, ostrych krzywych zębów. Uszy duże, odstające, mięsiste.
           Potwór trzymał w rękach jelenia, a raczej jego szczątki. Z dziecinną łatwością łamał mu kości i odrywał od nich kawałki mięsa, które łapczywie wsadzał sobie do utworu gębowego. Odgłosy chrupania i przeżuwania niosły się wśród drzew. Asako omal nie zwróciła posiłku, zemdlało ją na chwilę i odczuła przerażenie. Najciszej jak potrafiła schowała się w krzakach i powolutku zaczęła się oddalać, przygarbiona. Nie dałaby z pewnością rady choćby zranić tego demona, dopadł by ją w jedną chwilę, a w drugą połamałby jej kończyny. Jego oko, choć tylko jedno, wydawało się dość bystre by ją zauważyć, a jego nogi dość mocne, by ją w porę dogonić. Nie wspominając o jego potężnych ramionach...
          Po kilku minutach szybkiego marszu, kiedy strach opadł, Asako zdała sobie sprawę z tego, że tak mocno trzyma swój sztylet, że jej palce zrobiły się białe.Schowała broń do tobołka i sięgnęła po kolejne kawałki suszonego mięsa. Żałowała, że wzięła tak mały zapas, jednak wiedziała, że większy bagaż znacznie by ją spowolnił. Zresztą znalezienie pożywienia w lesie nie wydawało jej się wielkim wysiłkiem. Niestety się myliła.
          Po trzech godzinach wędrówki i chwili odpoczynku zapas się skończył i uczuła ssący głód. Postanowiła oszczędzać wodę bardziej niż oszczędzała jedzenie, jednak pragnienie zaczęło się wzmagać. Asako próbowała odwrócić swoją uwagę od suchego gardła rozmyślając o idealnej kryjówce na noc.
Szelest dobiegający z prawej strony przerwał jej zamyślenie. Za krzakami stała dziewczyna w podobnym wieku. Miała krótkie, bardzo jasne włosy, których parę kosmyków było splecionych w kolorowe paciorki przy lewym oku. Cerę miała jasną, parę piegów. Była niska i dosyć wątła, miała turkusowe oczy, którymi obserwowała ze strachem Asako. Była ubrana w bawełnianą zieloną sukienkę z podwójnym podszyciem i skórzany bezrękawnik zawiązany wstążką na obfitym biuście. Miała ciemnobrązowe, wysokie, grube buty.
Obie stały nieruchomo przez chwilę. Niezręczną ciszę przerwała Asako, która uniosła rękę i otworzyła usta, aby się przywitać. W tym samym jednak momencie dziewczyna o jasnych włosach spłoszyła się jak łania, która usłyszała podejrzany chrzęst. Uciekła i zniknęła między krzewami.
          Pierwszym odruchem było popędzenie za nią, jednak Asako zdała sobie sprawę z tego dlaczego tamta uciekła. "To oczywiste, zobaczyła mój strój. Jestem ubrana cała na czarno i wyglądam jak assassinka. Wszyscy się boją assassinów, nie ważne, czy wysokich i umięśnionych, czy mizernych i dziewczęcych. Dopóki nie pozbędę się tego stroju, nikt nawet do mnie nie podejdzie. Ale co, mam chodzić naga?". Ta myśl zasmuciła Asako na tyle, że zamiast dalej dzielnie maszerować zaczęła powłuczać nogami od niechcenia. Przypomniało jej się, że jest głodna i spragniona. Zaczęła szukać na drzewach jakichś owoców, przeszła parę metrów tu, parę metrów tam, potem znowu z powrotem, na około, na prawo, na lewo. I nic. Tak jakby las zaprzysiągł się przeciw niej i ukrył przed nią wszystkie swoje smaczne, soczyste skarby. Nie dość, że pokonała krótką trasę, to w dodatku nie napełniła brzucha.
          Wściekła i zrezygnowana usiadła pod drzewem. Wtedy zmógł ją sen. Nieprzespana noc dała o sobie znać.
           Spała może z godzinę, kiedy obudził ją chrzęst gałązek łamanych pod ciężarem stopy. Asako momentalnie otworzyła oczy i ujrzała przed sobą tą samą dziewczynę z jasnymi włosami. Dziewczyna znieruchomiała metr przed nią, jakby została złapana na gorącym uczynku. W dłoniach trzymała garść jasnoróżowych poziomek i wyglądało na to, że chciała je ułożyć przed śpiącą Asako. Jej turkusowe oczy wyrażały zaskoczenie i zmieszanie. Pospiesznie zostawiła poziomki na ziemi i odwróciła się, aby uciec.
- Nie, zaczekaj, proszę.. - powiedziała Asako starając się, by jej głos brzmiał jak najprzyjaźniej.
Dziewczyna powoli zwróciła się wjej stronę i bezszelestnie usiadła metr dalej.
Assassinka wzięła garść poziomek i z lubością wsadziła sobie do ust.
- Jak sie nazywasz?
- Nelion - odparła cichym, lecz zdecydowanym głosem.
- A ja Asako, chcę ci coś wyjaśnić....
- Jesteś Assasinką.
- Nie. To znaczy tak... byłam, ale już nie jestem. Uciekłam od nich, mam ich dość, nie chcę tam wracać, tylko żyć normalnie, jak normalni ludzie - nie mogła powstrzymać słowotoku wywołanego przez emocje na myśl o rodzinnej wiosce.
- Wierzę ci.
Asako uniosła brwi ze zdziwienia. Nie sądziła, że tak szybko uda jej się kogoś przekonać do swojej historii.
W odpowiedzi na jej pytający wzrok Nelion rzekła:
- Assassini zawsze pracują w grupie. Poza tym tutaj, w lesie, nie byłoby dla nich żadnej misji. A ty tu jesteś. Sama. Więc ci wierzę.
Po sercu Asako rozlało się przyjemne ciepło, miała ochotę objąć dziewczynę ze szczęścia, ale się opanowała i tylko się uśmiechnęła.
- Gdzie można znaleźć te jagody?
- Rosną pod tamtymi krzakami - Nelion wskazała jej miejsce palcem.
- Dzięki.
Znowu zapanowała chwila ciszy, kiedy Asako przeżuwała ostatnie owoce.
- Wiesz, gdzie mogłabym dostać nowe ubrania? Muszę się tych pozbyć.
- Ja ci mogę parę dać. I tak mam ich za dużo.
          W ten sposób Nelion sprowadziła Asako do swojego mieszkanka wydrążonego w pniu ogromnego, grubego drzewa. Przed mieszkaniem stało podniszczone, drewniane krzesło, a obok niego na krzakach suszyła się bielizna. Jedyne okno było upstrzone  białą firanką, która delikatnie powiewała od podmuchów wiatru. W środku, wśród paru drewnianych mebli i skromnego łóżka, panował przyjazny chłód a z paleniska unosiła się strużka dymu. Warzywna zupa w garnku ostygła akurat na tyle, że była idealna do jedzenia przy małym, chybotliwym stoliczku okrytym różowym połatanym obrusem. Całe mieszkanko składało się z tej jednej izby, malutki wychodek stał za krzakami. Na ścianach pomieszczenia mieszkalnego wyryte były góry i lasy, wilki, jelenie, łanie i dziki, wszystko to obramowane fikuśnymi zawijasami i ornamentami. Nie dało się tego wszystkiego w żaden sposób porównać do dużych i pustych domów Assassinów.

2 komentarze:

  1. Super ja też chce taki domek w lesie <3 Bardzo mi sie podoba ta historia :) pisz ja dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę?? 8D baardzo się cieszę ^^ lada chwila będzie rozdział trzeci

      Usuń